Według założeń duchowości ignacjańskiej rachunek sumienia jest praktyką największego znaczenia dla rozwoju życia duchowego. Potoczne rozumienie tego terminu odbiega znacząco od ćwiczenia duchowego, które proponuje św. Ignacy Loyola. Rachunek sumienia nie jest w gruncie rzeczy rozliczaniem się z grzechów, ale uroczą praktyką modlitewną, w której dziękujemy za dobro, spotykamy się z Bogiem, poznajemy siebie i rozeznajemy duchy. Nad takim rozumieniem tego pojęcia chciałbym się dłużej w tym rozdziale zatrzymać.
Dla wielu ludzi życie jest pewną spontaniczną grą i zabawą. Utrata owej spontaniczności dla wielu oznacza koniec ich życia i wprowadza w depresyjny stan nazywany „acedią”. Niektórzy nawet powołują się na działanie Ducha Świętego, aby usprawiedliwić swoją „spontaniczność” i uciec przed odpowiedzialnością za własne czyny. W tym ujęciu badanie sumienia jest pewną rewolucją w myśleniu i rozpoczęciem życia pozbawionego nadmiernej spontaniczności.
Dla ludzi, którzy pragną kochać Boga całą swoją istotą, wyzwaniem nie jest ucieczka od spontaniczności, ale raczej umiejętność odróżniania spontanicznych impulsów, które autentycznie pochodzą od Boga, od pokusy nieświadomego i grzesznego życia. Rachunek sumienia odgrywa w tym procesie bardzo ważną rolę. Celem badania sumienia jest wdzięczność za działanie Boga i ukierunkowanie na przyszłość. Dzięki codziennej praktyce nasze serce jest bardziej czujne na Boże poruszenia i łatwiej nam odróżnić dobro od zła.
Kiedy rachunek sumienia jest związany z rozeznaniem duchowym, staje się właściwie badaniem świadomości, a nie tylko sumienia. W takim ujęciu aspekt moralistyczny rachunku sumienia schodzi na drugi plan. W rozeznawaniu nie chodzi o kwestię dobrych lub złych czynów, ale raczej o sposób, w jaki Bóg wpływa i porusza nas (często całkiem spontanicznie). To, co dzieje się w naszej świadomości, jest wcześniejsze i ważniejsze niż nasze działania, które można określić jako moralnie dobre lub złe. Nasza grzeszna natura po cichu kusi nas i odciąga od intymności z Bogiem w subtelnym usposobieniu naszej świadomości. Rachunek sumienia jest troską o naszą relację z Bogiem. Badanie świadomości jest właściwie duchowym dotknięciem Boga i przynagleniem Ducha, aby zrozumieć, że to nie to, co wchodzi w człowieka, ale to, co rodzi się w jego wnętrzu czyni go czystym lub nieczystym.
Rachunek sumienia jest codzienną odnową i wzrostem naszej duchowej tożsamości jako istot cielesno-duchowych, ukochanych i powołanych przez Boga z uwzględnieniem całego świata naszych uczuć. Nie jest możliwe, abyśmy dokonali rachunku sumienia bez skonfrontowania naszej pełnej tożsamości z nową tożsamością, którą nadaje nam Chrystus. Nie czynimy jednak tego jak jakiś „wzorcowy chrześcijanin”, ale jako konkretna osoba ze swoim wyjątkowym powołaniem i wszystkimi cechami indywidualnymi (charakterem, słabościami, talentami). Jak uczy antropologia teologiczna, człowiek jest istotą stworzoną przez Boga, a następnie „zranioną grzechem”, ale odradzającą się dzięki Bożej łasce.
Rachunek sumienia jest czasem modlitwy. Jeżeli rachunek sumienia przestaje być modlitwą to stoi przed nami pokusa pustej autorefleksji lub niezdrowej introspekcji skupionej na własnym egoizmie. Z drugiej strony, brak wysiłku w badaniu sumienia utrzymuje powierzchowność w życiu duchowym i niewrażliwość na subtelne działanie Boga. W tym sensie rachunek sumienia łączy się z modlitwą kontemplacyjną. Bez tego związku ześlizguje się na poziom autorefleksji i samodoskonalenia. Z drugiej strony łatwo wtedy o samopotępienie.
Rachunek sumienia bez kontemplacji także jest daremny. Kontemplacja bez regularnego rachunku sumienia staje się powierzchowna, skostniała i skarłowaciała. Rachunek sumienia daje naszemu kontemplacyjnemu doświadczeniu Boga realny związek z naszym codziennym życiem. Jest to ważny środek do tego, aby szukać Boga we wszystkim, a nie tylko w czasie prywatnej modlitwy.
Kiedy na początku uczy się penitenta rachunku sumienia wydaje się on mocno sformalizowany i sztuczny. To jednak nie powinno zniechęcać. Jest to nieuniknione doświadczenie początkującego. Rachunek sumienia ma ostatecznie na celu formację serca, które powinno być uważne nie tylko przez jeden lub dwa kwadranse w ciągu dnia, ale stale. Codzienna praktyka rachunku sumienia jest niezbędna, aby nastąpił pełen rozwój w tym względzie.
Święty Ignacy Loyola przedstawia pięć etapów rachunku sumienia, których należy postrzegać i stopniowo zwiększać własną świadomość. Jeśli pozwolimy Bogu stopniowo przemieniać nasz umysł i serce to rachunek sumienia stanie się czymś najbardziej oczywistym w praktyce życia duchowego. Św. Ignacy pod koniec swojego życia badał każde poruszenie swojego serca, bo dostrzegał niezgodność swojego „ja” z wymaganiami Chrystusa.
Przyjrzyjmy się teraz formie rachunku sumienia przedstawionej przez św. Ignacego w Ćwiczeniach duchowych.
Wszystko zaczyna się od modlitwy o oświecenie. Rachunek sumienia nie jest po prostu kwestią zdolności naszej pamięci i wewnętrznej analizy, ale jest to kwestia prowadzonego przez Ducha Świętego wglądu w nasze życie i odważnej wrażliwości na Boże działanie w naszym sercu. To, czego tu szukamy, to pełen wdzięczności stopniowy wgląd w tajemnicę, którą jestem. Bez Bożej łaski ten rodzaj wglądu nie jest możliwy. Musimy uważać, aby nie zamknąć się w świecie naszych własnych ludzkich możliwości. Celem jest to, aby Duch pomógł nam zobaczyć siebie nieco bardziej tak, jak widzi nas Bóg.
Następny etap można nazwać „świętem dziękczynienia”. Chrześcijanin w świecie jest ubogim, który nie posiada niczego, nawet samego siebie, a jednak nieustannie otrzymuje dary i łaski od samego Stwórcy. Kiedy zaprzeczamy naszemu „wrodzonemu” ubóstwu, tracimy dary i zaczynamy żądać tego, na co naszym zdaniem zasługujemy. Tak często rodzi się duchowa frustracja. Tylko prawdziwie ubogi może docenić najmniejszy dar i poczuć prawdziwą wdzięczność. Im głębiej żyjemy w wierze, tym bardziej uświadamiamy sobie, jak bardzo jesteśmy ubodzy i jak bardzo jesteśmy obdarowani. Życie staje się aktem pokory i radosnym dziękczynieniem. Powinno to stopniowo stawać się elementem naszej trwałej świadomości.
Po modlitwie o oświecenie nasze serca powinny spocząć w szczerej wdzięczności Bogu za osobiste dary otrzymane w ostatnim czasie. Nasza wdzięczność powinna koncentrować się na konkretnych, wyjątkowo osobistych darach, którymi każdy z nas jest obdarzony, czy to dużych, czy maleńkich i pozornie nieistotnych. Jest wiele rzeczy w naszym życiu, które uważamy za oczywiste. Stopniowo Bóg doprowadzi nas do głębokiego uświadomienia sobie, że wszystko jest darem. W codziennym życiu rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że otrzymujemy znacznie więcej, niż dajemy i że tylko poprzez wdzięczność życie staje się bogate. Wdzięczność wychodzi poza „moje” i „twoje” i dotyka prawdy, że całe życie jest czystym darem.
Po dziękczynieniu może nastąpić praktyczny przegląd własnych działań i pragnień. W tym trzecim elemencie rachunek sumienia zwykle przypomina przegląd naszych uczynków, postaw i zachowań. Główną troską jest to, co działo się z nami i w nas od ostatniego rachunku sumienia. Pomagają w tym następujące pytania, które trzeba zadać sobie samemu: Co się we mnie dzieje teraz? W jaki sposób Bóg działał we mnie? Czego ode mnie wymaga?
W drugiej kolejności należy wziąć pod uwagę nasze własne uczynki. Ta część rachunku sumienia zakłada, że staliśmy się wrażliwi na nasze wewnętrzne poruszenia, nastroje i popędy i że nie boimy się ich, ale nauczyliśmy się je traktować bardzo poważnie. To tutaj, w głębi naszej uczuciowości, czasami tak spontanicznej i silnej, a innym razem mrocznej, Bóg porusza nas i traktuje jak kochający Ojciec z przypowieści o synu marnotrawnym. Te wewnętrzne nastroje, uczucia, popędy i poruszenia są „duchami”, które należy rozeznać, abyśmy mogli rozpoznać Boże wezwanie do świętości. Ksiądz Józef Tischner w książce Pomoc w rachunku sumienia pisał: „O tym, że jest wiele zła, wiemy wszyscy. Często robimy rachunek sumienia światu. Szczególnej uwagi i dojrzałości potrzeba jednak do tego, by w ogromnej rzece zła wykryć mały strumyk, którego początki są we mnie. Jestem początkiem, częścią rzeki, zgrzytem w harmonii. Odkrycie takie jest początkiem osobistego rachunku sumienia. Przestajemy rozliczać świat, a zaczynamy rozliczać siebie”.
W czasie rozeznawania rodzi się potrzeba wewnętrznego wyciszenia, pokoju i żarliwej otwartości, która dostraja nas do słuchania Słowa Bożego w każdej chwili i w każdej sytuacji, a następnie do odpowiadania dobrem na zło.
Tak dochodzimy do szczegółowego rachunku sumienia, w którym zajmujemy się konkretnymi grzechami i sytuacjami z naszego życia. Ten element rachunku sumienia jest często źle zrozumiany. Bardzo często staje się wyliczaniem wad lub utraconych cnót i przypomina proces samopotępienia. Zamiast tego szczegółowy rachunek sumienia ma być uczciwym, osobistym spotkaniem z Duchem Świętym, aby odkryć Boga w naszych sercach. Kiedy stajemy się wystarczająco wrażliwi zaczynamy zdawać sobie sprawę, że należy dokonać pewnych zmian w naszym życiu. Wiele wad musi zostać usuniętych. Bóg nie chce, aby wszystkie z nich były zwalczone jednocześnie. Zazwyczaj jest jakaś jedna dziedzina naszego życia, w której Bóg szczególnie wzywa do nawrócenia. Każdy człowiek posiada jedną lub kilka szczególnie silnie oddziaływujących na niego skłonności, które nazywamy wadą główną. Ta wada to zazwyczaj jeden z tzw. grzechów głównych. Każdy z tych grzechów może tak zawładnąć człowiekiem, że sparaliżuje całkowicie lub częściowo jego miłość, zniszczy lub osłabi postawę służby, otwarcia na drugiego. Według Réginalda Garrigou-Lagrange’a pomocą w odkryciu wady głównej może być szukanie odpowiedzi na następujące pytania: Do czego skłaniają się moje najzwyklejsze zainteresowania, z rana, gdy się budzę, lub gdy jestem sam? Dokąd zmierzają samorzutnie moje myśli i pragnienia? Jaka jest na ogół przyczyna lub źródło mego smutku i mojej radości? Jaki jest główny motyw moich czynów? Nadto warto też spytać swojego kierownika duchowego czy stałego spowiednika. Można także rozpoznać wadę główną po pokusach, jakie zły duch budzi najczęściej w nas, gdyż atakuje on przede wszystkim ten słaby punkt.
To właśnie w tej przestrzeni serca, bardzo osobiście doświadczamy ognia Ducha Świętego, który konfrontuje nas tu i teraz. Początkujący potrzebują czasu, aby stać się wewnętrznie wrażliwymi na Boga, zanim stopniowo rozpoznają wezwanie Ducha do nawrócenia (być może po bardzo bolesnej walce).
Taki rachunek sumienia staje się bardzo osobisty i szczery. Często doświadczenie Bożego wezwania do nawrócenia wyraża się w dobrym i zdrowym poczuciu winy, które należy starannie interpretować i na które należy reagować, jeśli ma nastąpić postęp na drodze do świętości. Tak rodzi się skrucha i smutek nad własnym grzechem. Ten smutek będzie szczególnie wypływał z braku odpowiedzi na Boże wezwanie. Skrucha i smutek nie są wstydem ani przygnębieniem z powodu naszej słabości, ale doświadczeniem wiary w Boga, którego kochamy.
W tym momencie powinna nastąpić jakaś refleksja na przyszłość. Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jesteśmy w stanie z nadzieją patrzeć w przyszłość. W duszy powinno pojawić się wielkie pragnienie spojrzenia w przyszłość z odnowioną wizją i wrażliwością. Trzeba uczynić drobne postanowienie. Postanowienie poprawy jest naturalną konsekwencją prawdziwego żalu. Kto doświadczył niszczącej siły zła i widzi jego skutki, nie chce już żyć tak jak dotąd.
Zakończenie rachunku sumienia dobrze wyraził św. Paweł w słowach Listu do Filipian: „Bracia, ja nie sądzę o sobie samym, że już zdobyłem, ale to jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie” (Flp 3,13-14).
Kierownictwo duchowe powinno dobrze przygotować penitenta do praktyki codziennego rachunku sumienia. Błędy w tej materii mogą prowadzić do skrupułów lub laksyzmu, który jest równie niebezpieczny. Dzięki dobrze przeżytemu rachunkowi sumienia można stale wzrastać w wierze i naprawiać swoje postępowanie.
***
Penitent: Ojcze, chciałbym poznać swoją wadę główną. Znasz moje grzechy.
Kierownik: Zacznijmy od uczuć, które ci towarzyszą w momencie pokusy i grzeszenia. One poprowadzą nas głębiej.