Pycha i pokora w kierownictwie duchowym

Święty Antoni z Padwy pisał o pokorze: „Dobroć i pokora są najmilsze Bogu i ludziom. Człowiek dojrzewa w pokorze serca. Im bardziej się on umniejsza w sobie, tym więcej Bóg wzrasta w nim”. W ramach kierownictwa temat wzrastania w pokorze to część formacji duchowej jaką przechodzi penitent. Optymizm w rozwoju życia duchowego opiera się przede wszystkim na przekonaniu, że towarzyszy nam nieustanna pomoc Boża, której nigdy nie zabraknie temu, kto pokornie i z ufnością o nią prosi. W ramach kierownictwa duchowego najczęściej stosuje się dwa schematy formacyjne: „Dwanaście stopni pychy według św. Bernarda z Clairvaux” i „Trzy stopnie pokory św. Ignacego Loyoli”.

Święty Bernard podaje kolejne wady, które popychają człowieka ku pysze i odrzuceniu Boga. Penitent powinien rozważyć, które elementy „drabiny” ku pysze mają udział w jego postępowaniu, myśleniu i pragnieniach. Pycha to bowiem grzech najłatwiejszy do popełnienia.

Pierwszy stopień pychy to ciekawość. Jest to zachowanie polegające na nieświadomym pragnieniu poznania, poszukiwania i badania. Stare przysłowie mówi, że „ciekawość to pierwszy stopień do piekła”. Jako wada polega na niezdrowym zainteresowaniu sprawami innych, a także na pokusie poznania zła i grzechu. Niezdrowa ciekawość potrafi narazić człowieka na pokusę. Przypomina to sytuację z Raju, gdzie Ewa zwiedziona została przez ciekawość poznania dobra i zła. Zawsze istnieje moment, kiedy ciekawość staje się grzechem.

Drugi stopień to lekkomyślność. To stan, w którym grzesznik nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji własnych poczynań. Odważny jest przede wszystkim ten, kto walczy z własnym strachem, bowiem odwaga wyzbyta strachu jest wyłącznie lekkomyślnością. Odważne wkraczanie w grzech jest bez wątpienia lekkomyślnością. Ma ona także wiele wspólnego z głupotą, która według św. Tomasza z Akwinu jest w zasadzie jedynym grzechem, bo wykroczenie przeciwko Bogu jest zawsze głupstwem.

Trzeci stopień to niestosowna wesołość. Owa wesołość ma na celu jedynie zwrócenie uwagi na grzesznika i odwrócenie myśli od głupoty, którą jest każdy grzech. Niestosowna wesołość kpi sobie z ascezy i umartwienia. Jest przykrywką dla duchowej pustki we wnętrzu grzesznika. O człowieku, w którym panuje owa wesołość, św. Bernard pisze, że jest on „skory do żartów, skłonny i pochopny do śmiechu”. Wielu ludzi chowa się za maską wesołkowatości. Przesłaniają nią swoje grzechy i wady. Święty Ignacy mawiał, że „jeżeli grzesznik nigdy nie płakał nad swoimi grzechami to znaczy, że tak naprawdę ich nie żałował”.

Czwarty stopień to chełpliwość. Objawia się ona przede wszystkim w wielomówstwie. Jeżeli ktoś jest chełpliwy, to pragnie słuchaczy, przed którymi mógłby się popisać i na których mógłby wylać to, co czuje, aby dowiedzieli się o jego wielkości. Chełpliwy grzesznik ma wygórowane mniemanie o sobie i przecenia swoje zalety lub zasługi. Pod natłokiem słów kryje się duchowa pustka, a gadulstwo zamęcza otoczenie swoją natarczywością. Tacy ludzie mają najczęściej wielkie problemy z zachowaniem milczenia w sensie ścisłym.

Piąty stopień to odrębność rozumiana jako lenistwo w spełnianiu obowiązków wspólnych, ale za to wielka gorliwość w realizacji wszystkiego, co odróżnia pyszałka od innych członków jego grupy. Lenistwo może wydawać się atrakcyjne, ale tylko praca pozbawiona egoizmu daje pełne zadowolenie. Uciekanie od pracy na rzecz innych i jedynie dla własnej korzyści lub sukcesu sprawia, że człowiek żyje w przekonaniu, że nie potrzebuje innych, a wszystko zawdzięcza samemu sobie. Postawa taka może zrodzić kabotynizm, czyli skłonność do zgrywania się i wykonywania rzeczy na pokaz. To jest pierwszy etap w drodze do kabotynizmu: przekonanie, że mam zawsze rację, a jak nie mam sukcesu, to z ich winy, bo się nie poznali na mnie.

Szósty stopień to zarozumiałość. Oscar Wilde pisał: „W dzisiejszych czasach spotyka się tylu zarozumialców pretendujących do dobroci, że moim zdaniem – ten, kto się uważa za złego, jest w gruncie rzeczy raczej subtelny i skromny”. Zarozumiały nosi głowę wysoko i nie potrafi przyznać się do błędu. Wychodzi z założenia, że nie powinien nigdy, nikogo i za nic przepraszać. Zarozumiałość to pogarda dla myśli drugiego. To egoizm i nietolerancja dla otoczenia.

Siódmy stopień to zuchwałość. Grzesznik przez zuchwałość w pewnym sensie mierzy się z Bogiem. Wystawia Go na próbę i „udowadnia” Bogu poprzez swoje grzechy, że Bóg jest słaby i nie reaguje na zło, które może popełnić człowiek. Zuchwałość sprawia, że człowiek traci zdrowy rozsądek, a zaczynają nim kierować namiętności. Człowiek nie tylko usuwa Boga ze swego życia, ale chce jeszcze zająć Jego miejsce, sam siebie czyni bogiem. A więc arbitralnie decyduje o ludzkim życiu i śmierci, kwestionuje wyjątkową pozycję i godność osoby, sam określa co jest dobre, a co złe, relatywizuje prawdę, ingeruje w najbardziej zastrzeżone i istotne procesy natury.

Ósmy stopień to obrona grzechów. Najczęściej grzesznik szuka usprawiedliwienia dla swoich grzechów poprzez racjonalizację lub wypieranie wyrzutów sumienia. Twierdzi, że popełnia je pod przymusem i właściwie zdeterminowany jest do wybierania zła zamiast dobra. Usprawiedliwianie grzechu zabija żal, który jest fundamentem nawrócenia i pokuty. Grzesznik powinien pamiętać, że nikt nie może być sędzią we własnej sprawie, a grzechy należy oddać pod osąd spowiednika i Boga. Potępienie przez Jezusa przekonania o samousprawiedliwieniu było szczególnie surowe w stosunku do ówczesnych żydowskich przywódców.

Dziewiąty stopień to kłamliwe wyznawanie grzechów. Pojawia się ono wtedy, gdy uporczywe zaprzeczanie czynów publicznie znanych nic nie daje. Grzesznik nie widzi wyjścia z takiej sytuacji i jedynie udaje, że przyznaje się do winy. Pojawia się fałszywa pokora. Taka sytuacja może mieć też miejsce, gdy ktoś świętokradczo zaczyna korzystać z sakramentu spowiedzi. Zamiast odpuszczenia grzechy tylko je pomnaża i utwierdza. Szacuje się, że ponad 60% wszystkich rozmów ma charakter kłamliwy, a tygodniowo człowiek kłamie przeciętnie ponad 13 razy. Istnieją oczywiście różne formy kłamstwa, a ludzie usprawiedliwiają się, że kłamstwo kłamstwu nie jest równe. Warto zwrócić uwagę na kłamstwa mimowolne. Zdajemy sobie z nich sprawę dopiero po tym, jak je wypowiadamy. Są to często stwierdzenia dotyczące samopoczucia, drobne przesady i „małe” kłamstewka wypowiadane odruchowo. Kłamstwa mimowolne wynikają z takich powodów, jak: chęć zwrócenia na siebie uwagi, konwencja językowa, respektowanie zasad grzeczności (nie wypada odmówić, nawet jeśli propozycja nam nie odpowiada), konformizm.

Dziesiąty stopień to bunt. Chodzi tu o bunt wobec autorytetu moralnego. Grzesznik wypowiada posłuszeństwo wobec osób, które mają nad nim przewagę moralną. Bunt może być okazywany zwierzchnikom w pracy, hierarchii kościelnej, a nawet najbliższym. Bunt jest przejawem agresji skierowanej ku dobru. Buntownicza postawa potrafi pociągnąć słabych w wierze do popełniania podobnych grzechów. Chwalenie się swoim grzechem i epatowanie przemocą utwierdza grzesznika w przekonaniu, że walczy w słusznej sprawie i oddaje światu przysługę.

Jedenasty stopień to swoboda grzeszenia. Z jej powodu człowiek nie boi się kary za grzechy, ani nie wstydzi się publicznie grzeszyć i przez to, jak mówi św. Bernard z Clairvaux, „z tym większym wyuzdaniem, podsycanym całkowitą swawolą, zaspokaja swe żądze”. Na tym stopniu pychy, człowiek nie wyzbył się jednak jeszcze bojaźni Boga i dlatego dopuszcza się grzechów „nie bez pewnego wahania”. Swoboda grzeszenia jako stopień pychy to diaboliczne podejście przypominające zachowanie Lucyfera, który w kierunku Boga zawołał: „Nie będę służył!”. Grzech daje jedynie pozorne poczucie wolności. Ostatecznie jednak okazuje się potężnym zniewoleniem i prowadzi do nałogu grzeszenia.

Dwunasty stopień pychy to nałóg grzechu. Święty Bernard z Clairvaux poucza: „Jeżeli pierwsze występki grzesznika nie spotkają się z karą Bożą, wtedy taki nieszczęśnik szuka nowych rozkoszy. Te zaś uwodzą go coraz bardziej. Rozbudza się pożądanie, rozum popada w stan uśpienia, a nałóg zacieśnia pęta”. Z powodu tego nałogu, człowiek traci rozum i bezmyślnie zbliża się do śmierci, czyli do potępienia wiecznego w piekle. Wtedy również, jak szaleniec, mówi w swoim sercu, że Boga nie ma. To „antywyznanie” jest dowodem na to, że pycha zawładnęła śmiertelnie sercem człowieka.

Dla przeciwieństwa warto w tym miejscu podać schemat trzech stopni pokory umieszczony w Ćwiczeniach duchowych św. Ignacego Loyoli. Zacytuję go w całości ze względu na doniosłość słów, które podał święty.

Pierwszy stopień pokory. Jest on konieczny do zbawienia wiecznego. A mianowicie polega on na tym, żebym się tak uniżył i tak upokorzył, ile tylko mogę, abym był posłuszny prawu Boga i Pana naszego we wszystkim i to tak dalece, że choćby mię miano ustanowić panem wszystkich rzeczy na tym świecie, lub choćby chodziło o zachowanie własnego życia doczesnego, to i tak nie brałbym nawet pod rozwagę przekroczenia takiego przykazania czy to Boskiego, czy ludzkiego, które by mię obowiązywało pod grzechem śmiertelnym.

Drugi rodzaj pokory. Jest to pokora doskonalsza niż pierwsza. A mianowicie jest ona wtedy, gdy znajduję się w takim stanie ducha, że już nie chcę ani nie skłaniam się bardziej; do posiadania bogactwa niż ubóstwa, do szukania zaszczytów bardziej niż wzgardy, do pragnienia życia długiego raczej niż krótkiego, jeśli byłaby w każdym wypadku równa co najmniej służba Bogu i Panu naszemu i zbawienie mej duszy. Jest ta pokora także i wtedy, gdy za cenę wszystkich rzeczy stworzonych, ani gdyby mi nawet miano odebrać życie, nie brałbym pod rozwagę popełnienia jakiegoś grzechu powszedniego.

Trzeci rodzaj pokory. Ta pokora jest najdoskonalsza; a mianowicie zawiera w sobie pierwszy i drugi rodzaj pokory, a nadto w wypadku gdyby równa przynajmniej była cześć i chwała Boskiego Majestatu, chcę i wybieram raczej ubóstwo z Chrystusem ubogim, niż bogactwo; zniewagi z Chrystusem pełnym zniewag, niż zaszczyty; i bardziej pragnę uchodzić za obłąkańca i głupca z powodu Chrystusa, boć jego pierwszego za takiego miano, niż być uważanym za mądrego i roztropnego na tym świecie; a to wszystko dla większego naśladowania Chrystusa Pana naszego i dla większego w rzeczy samej upodobnienia się doń.

Podsumowując myśl św. Ignacego. Pierwszy stopień pokory jest koniecznie potrzebny do zbawienia. Polega on na unikaniu grzechów śmiertelnych i walce o stan łaski uświęcającej. Kto osiągnie pierwszy stopień może wejść na drugi, w którym penitent zachowuje obojętność względem rzeczy stworzonych i jednakowo przyjmuje zdrowie i chorobę, bogactwo i ubóstwo, pochwałę i wzgardę. Na tym stopniu unika się, nawet za cenę śmierci, grzechu powszedniego. Taki rodzaj pokory cechuje ludzi świętych. Wreszcie trzeci rodzaj pokory wzywa do heroicznego naśladowania Chrystusa w ubóstwie, cierpieniu, zniewagach i wzgardzie ze względu na doskonałą miłość do Niego, „bo nie ma ucznia nad mistrza”. Ten rodzaj pokory cechuje największych świętych, którzy stali się nie tylko czcicielami Chrystusa, ale także Jego gorliwymi naśladowcami.

Proces eliminowania skłonności do pychy i wzrastania w pokorze toczy się w ramach kierownictwa na wielu poziomach jednocześnie. Za wielki sukces można uznać sytuację, w której penitent wejdzie na pierwszy stopień pokory, co zapewni mu drogę do zbawienia. Nie powinien jednak ustawać w pracy i nieustannie zmierzać ku wyższym celom, aż będzie mógł za św. Pawłem powiedzieć: „Dla mnie żyć to Chrystus, a umrzeć to zysk”.

 

 

***

 

 

Penitent: Wczoraj, ktoś bardzo mnie upokorzył. Nie mogę sobie poradzić z myślą, że zostałem tak potraktowany. Wiem, że niesłusznie mnie oskarżono.

Kierownik: Masz prawo do obrony własnego dobrego imienia. Z drugiej strony pomyśl, że upokorzenia wychodzą człowiekowi na dobre. Pamiętaj jednak, że nikt nie ma prawa upokarzać innych. Normalni ludzie nie niszczą innych.

Inne artykuły autora

Wschód przeciwko Zachodowi

Pomoc duszom czyśćcowym