Człowiek został stworzony, aby Boga naszego Pana, wielbił, okazywał Mu cześć i służył. Tak św. Ignacy Loyola określa cel życia człowieka. Odkrycie tej prawdy nie jest wcale takie łatwe, a jej wykonanie dla wielu wydaje się wręcz nieosiągalne. Thomas Merton twierdził, że prawda ta związana jest z poszukiwaniem Boga, a do tego potrzebne są szczególne warunki, w których człowiek może doświadczyć Bożej obecności. Pisał: „Świat ludzi zapomniał o radościach milczenia, pokoju samotności, który w pewnym stopniu jest nieodzowny do osiągnięcia pełni życia”. Kierownictwo duchowe ma prowadzić penitenta do pełni życia, a z tym związany jest temat nieustannego poszukiwania Boga i dostrzegania zagrożeń, które odciągają nas od celu, o którym pisał św. Ignacy Loyola.
Człowiek nie może być szczęśliwy przez dłuższy czas, jeśli nie jest w kontakcie ze źródłem życia duchowego, które kryje się w głębinach jego własnej duszy. Jeśli człowiek jest nieustannie wypędzany ze swego domu, odcięty od duchowej samotności, przestaje być prawdziwie osobą. W konstytucjach zakonnych kamedułów czytamy: „Często jesteśmy wyrzucani z naszych własnych serc, tak jak morze wyrzuca na brzeg martwe ciało”. Zakony kontemplacyjne od wieków podkreślały rolę wyciszenia wewnętrznego i milczenia w poszukiwaniu Boga. Dawały jednocześnie wskazanie, że milczenie jest nie tyle dyscyplinowaniem języka, ale dyscyplinowaniem ucha. Człowiek zachowujący milczenie przede wszystkim słucha i zamyka swoje usta, aby nic nie przeszkadzało mu w słuchaniu. Ciężko jednocześnie mówić i słuchać. Na modlitwie mamy pamiętać o słowach: „Mów, Panie, bo sługa twój słucha”, a nie „Słuchaj, Panie, bo sługa Twój mówi”. O tej potrzebie wyciszenia pisze kard. Robert Sarah w Mocy milczenia: „Cisza nie jest ideą, jest drogą, która umożliwia ludziom zbliżenie się do Boga. Bóg jest ciszą, a ta boska cisza mieszka w człowieku. Żyjąc z milczącym Bogiem, i w Nim, sami stajemy się cisi. Nic z większą łatwością nie sprawi, że odkryjemy Boga, jak przez ciszę wpisaną w serce naszego jestestwa. […] Dziś cisza znikła nawet w szkołach. A przecież jak można uczyć się w hałasie? Jak czytać w hałasie? Jak kształtować swój umysł w hałasie? Jak budować swoją myśl i zarysy swej wewnętrznej istoty w hałasie? Jak otworzyć się na tajemnicę Boga, na wartości duchowe i na naszą ludzką wielkość w nieustannej wrzawie?”.
Poszukiwanie Boga to cecha świętych, którzy niejednokrotnie poświęcają wszystkie swoje siły, aby pogłębiać swoją więź miłości i posłuszeństwa ze Stwórcą. Święty Karol de Foucauld powiedział: „Gdy poznałem, że Bóg istnieje, nie mogłem robić nic innego, jak tylko żyć dla Niego”. Według św. Benedykta poszukiwanie Boga jest głównym znakiem powołania do świętości. Szukać Boga to dążyć wprost do celu ostatecznego, jest to porzucić wszystko, co niedoskonałe i drugorzędne, a zająć się jedynie tym, co najważniejsze.
Podczas kierownictwa duchowego poszukiwanie Boga należy zacząć od uświadomienia sobie własnej grzeszności. Apokalipsa podaje słowa z Listu do Kościoła w Laodycei: „Ty bowiem mówisz: Jestem bogaty, i wzbogaciłem się, i niczego mi nie potrzeba, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny i ślepy, i nagi”. Bóg mówi nam, że jeżeli nigdy nie byliśmy w kontakcie z własną niedoskonałością, poczuciem bezwartościowości, niegodziwością, złymi uczynkami nie będziemy też w stanie odkryć pełnej prawdy o relacji z Bogiem, która jest przede wszystkim zlitowaniem się nad niedolą człowieka i zaproszeniem do świętości.
Schemat biblijny jest stosunkowo prosty i powtarza się w historiach Starego Testamentu. Najpierw jest grzech i uświadomienie sobie grzeszności, następnie nawrócenie i wreszcie przyjaźń z Bogiem. Ewangelia rozwija tę myśl, a dla Jezusa grzech jest czymś dużo głębszym niż tylko przekroczeniem przykazania. Dla Niego to pewna niechęć do rozwoju, do poddania się formacji, do troski i podjęcia ryzyka. Mówi o tym przypowieść o talentach. „Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!" Odrzekł mu pan jego: Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał” (Mt 25,25-26).
Warto pamiętać, że w ramach kierownictwa powinno unikać się budzenia w penitencie skrupułów. Chodzi bardziej o przekonanie, że zło jest złe i nie wolno bagatelizować grzechu. Ostatecznie, w obliczu Bożej miłości, nasza wartość nie bierze się z tego, co zrobiliśmy, ale z racji bycia dziećmi Bożymi. W pewnym sensie grzech jest „konieczny”. Nie jest możliwe, aby nie zgrzeszyć. Święty Paweł nazywa siebie „pierwszym spośród grzeszników”. Nie przeszkadza mu to jednak, aby wierzyć w usprawiedliwienie, które z dawnego grzesznika czyni człowieka duchowego.
Grzech to nie tylko kwestia odczuć i intencji. Święty Paweł przed nawróceniem prześladował przecież Kościół w dobrej intencji. Grzech jest obiektywnym złamaniem prawa i zdradą miłości. Grzech, który jest dobrze przeżyty i odpuszczony ujawni Bożą miłość i potęgę miłosierdzia. Od strony formacyjnej trzeba pamiętać, że proces ten musi trwać odpowiednio długo. Nie wolno go przyspieszać. Nie da się poganiać niedojrzałych jabłek, aby szybciej dojrzały.
Kierownik powinien uświadomić penitenta, że grzech to nie tylko sprawa prywatna, ale dotyka całego Kościoła. Michel Quoist w książce Modlitwa i czyn porównał świat do szpitala, w którym pacjent pytał, dlaczego jest tyle cierpienia. Z odpowiedzią pospieszył Bóg, który rzekł: „Nie ja je spowodowałem, ale ty”. Grzech zawsze niesie cierpienie. Gdy patrzymy na cierpiących pomyślmy sobie, że być może ja się do tego przyczyniłem.
Kolejnym etapem w poszukiwaniu Boga jest skrucha. Święty Piotr Faber powiedział: „Nawet jeśli Duch Święty karci, to karci łagodnie i słodko”. Uznanie własnego grzechu rodzi dar łez. W człowieku dojrzewa potrzeba Wybawcy i Zbawiciela. Pewien mistrz życia duchowego został zapytany przez ucznia, jak znaleźć Boga. Na co ten kazał mu włożyć głowę do wiadra z wodą i powiedział: „Gdy przyjdzie dzień, w którym będziesz pragnął Boga jak powietrza, wtedy Go znajdziesz”.
Kluczowe jest tutaj doświadczenie odpuszczenia grzechów. Człowiek zaczyna życie na nowo i gotowy jest, aby żyć w przyjaźni z Bogiem. Tak stan otwiera na nowe doświadczenie poszukiwania Boga. Rozwija się medytacja i kontemplacja. Wielu odnajduje piękno modlitwy Jezusowej. Jednocześnie nowego znaczenia nabiera tajemnica cierpienia. Generalnie nie radzimy sobie z cierpieniem (szczególnie własnym), dlatego wymyślono psychoterapię i praktykuje się kierownictwo duchowe. Ostatecznie kierownictwo duchowe w wielu wypadkach jest towarzyszeniem w cierpieniu. Kierownik duchowy nie jest jednak po to, aby wyeliminować cierpienie, bo nie ma takiej władzy, ale może pomóc w jego przeżywaniu. Droga kierownictwa duchowego sama w sobie też może wywoływać cierpienie i może nie być wcale przyjemnym doświadczeniem, gdy w człowieku zachodzą poważne zmiany. Jeden z kierowników powiedział: „Poznacie, że jesteście dobrymi kierownikami duchowymi, kiedy wasz penitent zacznie was nienawidzić”. Każda dobra zmiana okupiona jest cierpieniem i może rodzić opór. Najważniejsze jest jednak to, żeby się nie zrażać i wytrwać, bo „kto wytrwa do końca ten będzie zbawiony”. Wejść w nowe życie oznacza widzieć teraz świat w sposób ukrzyżowany i zgodzić się na śmierć.
Poszukiwanie Boga swój cel odnajduje w tym, o czym pisał Dietrich Bonhoeffer: „Być chrześcijaninem oznacza być człowiekiem, który żyje życiem Jezusa”. Święty Karol de Foucaulda podał także praktyczne wykorzystanie tej idei: „Myśleć o Jezusie, mówić o Jezusie, robić wszystko w Jezusie, dla Jezusa i przez Jezusa, a wszystko inne uważać za coś w rodzaju kradzieży”.
Szukanie Boga we wszystkim oznacza pełnię życia chrześcijańskiego. Co to znaczy znajdować Boga we wszystkim? Jerome Nadal odpowiada: „We wszystkich naszych pracach musimy znajdować pokój, ciszę i pobożność, ponieważ wszystkie te prace muszą prowadzić do zapału, miłosierdzia i gorliwości o dusze, których nie wolno nam stracić, i w taki oto sposób znajdujemy Boga we wszystkim i taka jest nasza metoda modlitwy”. Duchowość rozumiana jako szukanie i odnajdywanie Boga we wszystkich rzeczach nie ogranicza się do praktyk religijnych, ale rozciąga się na całą rzeczywistość i wszystkie sfery ludzkiego życia. każda rzecz, wartość, czynność podejmowana świadomie, z miłością i z uwzględnieniem celu życia, może stać się źródłem zjednoczenia z Bogiem.
Poszukiwanie Boga zakończone jest jedną z najbardziej zaskakujących rzeczywistości duchowych, którą określam mianem „spotkania”. To o niej pisał filozof Albert Schweitzer: „On przychodzi do nas jako nieznajomy i bezimienny. Dokładnie tak samo, jak kiedyś stanął nad brzegiem jeziora przed mężczyznami, którzy nie wiedzieli, kim On jest. On wypowiada ciągle to samo zdanie: Pójdź za mną!”.
Kierownik duchowy jest nie tylko towarzyszem, ale często także przewodnikiem na drodze do Boga. Sam musi nieustanni poszukiwać Boga we wszystkim. By odkrywać Boga we wszystkim, potrzeba naprawdę niewiele. Wystarczy tylko rozszerzyć serce i otworzyć uśpione zmysły.
***
Penitent: Ojcze, odnalazłem Boga!
Kierownik: W życiu duchowym chodzi o ciągłe szukanie Boga, a nie Jego odnalezienie.