A Jezus widząc, że tłum się zbiega, rozkazał surowo duchowi nieczystemu: Duchu niemy i głuchy, rozkazuję ci, wyjdź z niego i nie wchodź więcej w niego. A on krzyknął i wyszedł wśród gwałtownych wstrząsów. Chłopiec zaś pozostawał jak martwy, tak że wielu mówiło: On umarł. Lecz Jezus ujął go za rękę i podniósł, a on wstał. Gdy przyszedł do domu, uczniowie Go pytali na osobności: Dlaczego my nie mogliśmy go wyrzucić? Rzekł im: Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem. (Mk 9, 25-29)
Ducha niemego nazwałbym dzisiaj poprawnością polityczną. Tzn. nie nazywanie grzechu grzechu. Nie mówienie o tym co złe, bo nie wypada. Lepiej milczeć.
Rodzice nie mówią swoim dzieciom – grzeszycie, bo takie życie. Cóż zrobić! Postawa dzisiaj powszechna. Głusi na Słowo Boże i przykazania. Głusi na wołanie własnego sumienia. Księża nie powinni – tak mówi wielu – mówić o grzechu, bo inne czasy. Na szczęście większość księży nie słucha. I mówi. Głośno, wyraźnie i często.
Ducha niemego ciężko się pozbyć, bo wygodny, nie wadzi, uspokaja sumienie takim głupim: wszyscy tak robią.