Zaufanie łączy się z czymś, czego wielu z nas chce uniknąć – ryzykiem związanym z możliwą utraty części posiadanych zasobów. A co kiedy Ktoś chce, żeby powierzyć Mu całe życie? Sensowne „ja i Ty” Chrześcijaństwo to religia zawierzenia, zaufania. Ma sens tylko wtedy, kiedy stajemy w relacji, kiedy odnosimy się do Boga jak do osoby – na zasadzie „ja i Ty”. Nie jest to łatwe. Nigdy nie było. Ale ci, którzy zaufali mogą dostrzec coś niesamowitego – cud. Coś tak bardzo nieuchwytnego jak Boże podziękowanie. Przesadzam? Największy cud w historii Żydów – przejście przez Morze Czerwone – doczekał się tylko dwóch jednowersowych wzmianek.
Ktoś może mi zarzucić, że przecież opis przejścia przez Morze Czerwone to dłuższy kawałek tekstu w Księdze Wyjścia. Ja jednak z natury jestem obserwatorem. Lubię przyglądać się ludziom i wyciągać wnioski. Patrząc w karty Biblii próbuję znaleźć odniesienie moich spostrzeżeń do życia. Największym cudem przy przejściu przez Morze Czerwone nie było to, że rozstąpiło się morze; że Żydzi przeszli przez nie suchą noga; że Egipcjanie zostali pochłonięci przez wodę. Największym cudem było to, że człowiek zaufał Bogu – uwierzył, że może przez tę wodę przejść. Spostrzeżenie to już wieku temu mieli komentatorzy Tory. Według Talmudu babilońskiego jako pierwszy do wody wszedł Nachszon, syn Aminadaba, a morze rozstąpiło się dopiero, gdy wodę miał już po szyję! Na pewno był mocno zmotywowany włóczniami Egipcjan, które już niemal czuł na swoich plecach.
Patrząc jednak na współczesnych ludzi widzę, że niezwykłą trudność sprawia im zaufanie komukolwiek. Również Bogu. W strukturach państwa mamy mnóstwo różnych instytucji nadzoru i kontroli. W historii znamy takich, którzy twierdzili, że zaufanie jest dobre, ale jeszcze lepsza kontrola. Czy mieli rację? W 1992 roku Nick Leeson, doprowadził do bankructwa najstarszy angielski bank inwestycyjny, Barings Bank. Swoją historię opisał potem w książce „Łajdak na giełdzie”. Chociaż do jego przełożonych dochodziły informacje o nieprawidłowościach, on nadal spekulował, korzystając z ogromnego zaufania szefów, którzy słabo rozumieli to, czym się zajmował.
Między zaufaniem, a zrozumieniem
Trudno jest nam zaufać ludziom, których nie rozumiemy. A przecież nigdy w pełni nie zrozumiemy Boga. Nie rozumieli Go też Żydzi, dlatego idąc przez pustynię ciągle szemrali. Ciekawy jest wyrzut jakim Bóg odpowiada: „Czemu głośno wołasz do Mnie? Powiedz Izraelitom, niech ruszają w drogę” (Wj 14, 15). Jakby karcił ich za modlitwę, którą zanosili w trwodze, widząc nadciągające wojska egipskie (jak trwoga to do Boga?). Ale był postęp – nie narzekali, a modlili się.
Żydzi wyszli z Egiptu uzbrojeni po pierwsze w broń, po drugie w zaufanie do Boga. To trochę jak z wezwaniem „Rób wszystko tak, jakby wszystko zależało od ciebie, a módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga” Ignacego Loyoli. Rabin Bahia mawiał, że ludzie powinni robić co w ich mocy, a Bóg w razie czego dokona cudu. Broń przydała się w walce, a zaufanie było bronią przeciwko narzekaniu i utraty nadziei.
Cuda w moim życiu były tak niezauważalne jak skromne „dziękuję”, które składa ktoś zwracając mi pieniądze. Szukam wielkich wydarzeń, znaków, ale boję się wejść po szyję. Trochę przez to, że nie rozumiem zamysłów Boga; trochę dlatego, że nie potrafię się uzbroić w dystans do świata. Do świata, w którym zaufanie przestaje być wartością, a coraz częściej jest uznawane za słabość.