W rozmowie z pewnym księdzem stwierdziliśmy, że od strony formacyjno-duszpasterskiej wierni coraz mocniej popadają w różnego rodzaju skrajności. Szukając odpowiedzi w tej kwestii wydaje mi się, że dzisiaj formacja wiernych odbywa się głównie w internecie i to stąd rodzi się ta polaryzacja, a także wynaturzenia w duchowości i poglądach.
.png)
Wielokrotnie zdarza się, że w argumentacji ludzie powołują się na treści usłyszane na ulubionych kanałach lub przeczytane na stronach, które same siebie nazywają katolickimi. Ich formatorami są internetowi kaznodzieje i chyba nikt temu dzisiaj nie zaprzeczy. Mało jednak kto zdaje sobie z tego sprawę! Od razu dodam, że nie możemy obrażać się na ten stan rzeczy. Nic na to nie poradzimy. Ludzie mają prawo korzystać z mediów w sposób wolny i mądry. Współczesna ambona, czy tego chcemy czy nie, przegrywa z YT, Facebookiem i światem wirtualnym.
W takiej sytuacji nie pozostaje nam nic innego jak skierować nasze siły w stronę świata cyfrowego. Nie możemy naiwnie liczyć na to, że formacja wiernych wróci do świata realnego, zwłaszcza, że forma i treść duszpasterstwa w sieci wydaje się ciekawsza i bardziej przyswajalna. Podlega ona również mocniejszej krytyce ze strony słuchaczy i wymaga włożenia większego wysiłku przez duszpasterzy. Paradoks polega na tym, że kontakt z księdzem stał się bliższy właśnie poprzez sieć. W internecie działają dziś potężne wspólnoty modlitewne, charyzmatyczne, tradycyjne i biblijne. Jeżeli w duszpasterstwie internetowym nie będzie zdrowej nauki katolickiej, to za jakiś czas powstaną pierwsze wirtualne sekty i schizmy.
Nie pozostaje nic innego, jak włączyć komputer i zanieść naukę Ewangelii na koniec świata – naukę zdrową i katolicką!